czwartek, 14 marca 2013

Co się tyczy muzyki młodych ludzi...

Miałam dziś wolniejszą chwilę, więc włączyłam dawno zapomniany plik z muzyką i oddałam się grze w Mahjonga (bardzo przyjemny sposób na zabicie czasu, kto nie ma pomysłu co z nadmiarami czasu zrobić- polecam). Było tam też kilka piosenek z czasów moich gimnazjalnych a nawet- o zgrozo!- podstawówkowych. Skłoniło mnie to do rozmyślań o muzyce, której słuchają nasze 10-14 latki.
Przyznam wam się do czegoś wstydliwego: będąc w podstawówce kochałam się w Michale Wiśniewskim. Tak, wiem, dziwaczne. Czerwone włosy, mocno przeciętna uroda i teksty piosenek bez żadnego sensu. Pomimo to uwielbiałam go, uwielbiałam Ich Troje, słuchanie tych piosenek- wtedy jeszcze na walkmenie!!!, cóż za oldschool- traktowałam z nabożną czcią i wstawałam późno w nocy by oglądać ich koncerty (na szczęście moja mama dawała się uprosić a czasem nawet sama mnie budziła). Potem razem z koleżankami w szkole zachwycałyśmy się szaloną głębią słów „sępie miłości nie kochasz”.
I pomimo słuchania takich głupot nie wyrosłam wcale na idiotkę, różową lalę i tapeciarę-dupodajkę. Internauci zachwycają się zdjęciami małych dziewczynek/ małych chłopców na Woodstocku, w maciupcich bluzeczkach i kurteczkach z naszywkami zespołów metalowych. Sama jak się musiałam pozajmować przez dwie godziny swoim małym siostrzeńcem uspokajałam go piosenkami Nightwish'a. Na pewno fajnie jest mieć w domu takiego małego melomana, ale umówmy się, że- widzę to po własnym przykładzie- jak się za młodu słucha syfu to nie oznacza to końca świata. Pod warunkiem, że ma się mądre otoczenie. Ja na przykład miałam mamę, która co prawda pozwalała mi się interesować Ich Troje, ale od najmłodszych lat słuchałam też piosenek Jacka Kaczmarskiego! I na długo zanim ktokolwiek usłyszał o Michale Wiśniewskim do księgi rodzinnych scenek komediowych przeszła sytuacja w której mała Ithil po raz pierwszy próbowała coś zaśpiewać mamusi i nie było to wcale „wlazł kotek na płotek” ani nic takiego lecz „ŻYDZI, ŻYDZI WSTAWAJCIE, PŁONIE SYNAGOOOOGAAA!!!” (oczywiście nie śpiewałam z tak dobra dykcją, ale melodia była ponoć rozpoznawalna bez trudu). A ile uciechy z mojego podśpiewywania miały panie przedszkolanki! Ithil w przedszkolu słuchała (i śpiewała) 1. Kaczmarskiego 2. piosenki religijne 3. piosenki z teatru Buffo, tak dokładnie to z „Grosika” („Do grającejszafy grosik wrzuć...”, znacie to?) i... no niestety, 4. piosenki biesiadne, których cała kaseta z jakiegoś powodu znalazła się w domu i się do nich dorwałam. Mama usłyszała potem jak podśpiewuję „na głowie kwietny ma wiaaaaaAAAAAaaanek”, dała mi bana na tę kasetę i zakazała śpiewać te piosenki w przedszkolu bojąc się, że ktoś usłyszy i wezmą nas za jakiś degeneratów gdyż, jak wiadomo, piosenki tego typu śpiewa się głównie na popijawach. No, ale z autostrady tematu zjechałam na objazd dygresji.
Wracając do głównego nurtu: będąc już dużą dziewczynką nie trawię „ona tańczy dla mnie” a na myśl o Justinie Biednierku dostaję wysypki i wypada mi macica (z drugiej strony on ma chociaż ładną buzię. Skacząc po kanałach trafiłam ostatnio na jakiś jego teledysk który nagrał z różową blondynką w bardzo futerkowej sukience i bardzo nienaturalnej opaleniźnie której nazwiska nie znam. Ona nawet ładna nie jest- może dlatego z nią nagrywa?). Ale moja młodsza siostra cioteczna lubi go, lubi One Direction, lubi Selenę Gomez i całą tą resztę tałatajstwa, których ja nie lubię i nie słucham. Na tym polu nie ma między nami porozumienia. Ale nie martwię się o nią. Ja z tego wyrosłam i ona pewnie też wyrośnie. I za pięć-dziesięć lat tak samo jak ja na myśl o swoich wczesnych fascynacjach muzycznych będzie się oblewała pąsem i mamrotała coś niewyraźnie. Chyba, że, jak ja, też dojdzie do wniosku, że była wtedy dzieckiem no i trudno, nie ma co się stresować. Każdy z nas dzieckiem będąc robił rzeczy, których teraz by nie zrobił.

Na zakończenie wrzucę piosenkę na temat. Sądzę, że z kontekstu wywnioskujecie kim są postacie uczestniczące ale gdyby tak się nie stało polecam obejrzeć filmik od początku, od pierwszej części. Moim skromnym zdaniem jedna z najlepszych analiz Nostalgia Critica!